Podkład ♫
✲✲✲
Ciężki trening, a mimo to nic jej nie
dawał. Ćwiczyła i ćwiczyła, ale szło jej powoli. Sama nie wiedziała już, co ma
robić. Postanowiła, że będzie cierpliwa i silna. Musi jeszcze być bardziej
uśmiechnięta i pełna życia tak, jak dawniej. Przyjaciele nie mogą się o nią
martwić, w końcu mają własne problemy.
✲✲✲
Rozpoczął się trzeci etap. Teraz liczy się tylko
wygrana. Będzie kilka walk. Nie może być 50 zwycięzców. Trzeba wyłonić tych
najlepszych.
✲✲✲
Zaczęło się. Będzie, co ma być. Nie mam szans, ale
może kiedyś, po ciężkich treningach będę silna. Wszystko jest możliwe.
✲✲✲
Walka toczyła się za walką. Wszystko szło po myśli
Tsunade, ale nie zawsze sprawy układają się według naszych myśli.
✲✲✲
- Jak się czujesz? - zapytał się Yamato.
- Czuję się lepiej, a rany się prawie całkowicie
zagoiły. Kiedy wracamy do Konohy? - zapytał Sai.
- Za kilka dni lub może nawet jutro. Nie wiem jeszcze.
A kiedy byś chciał i dlaczego tak bardzo ciągniesz do wioski, co? Aaaa... No
tak, Konoha przyzywa. Wiem, o co chodzi - odpowiedział sobie.
- Chcę jak najszybciej i masz rację - westchnął
chłopak.
✲✲✲
- Orochimaru-sama?
- O co chodzi Kabuto? - zapytał się.
- Jesteś pewny, że do nas przyjdzie? - zapytał się
chłopak.
- Oczywiście. Potrzebuje siły do spełnienia zemsty.
Kiedy nie będzie miał wyjścia, pojawi się tutaj. A poza tym, moi ludzie go
obserwują - odpowiedział sannin.
- Jak uważasz. Prawie bym zapomniał. Czas na twoje
leki - powiedział, podając je swojemu panu.
- Ehh... Prawie zapomniałem - odpowiedział, odbierając
je od swojego medyka. - Już niedługo do mnie przyjdzie. Po treningu przeniosę
się w jego ciało i będę rządził tym nędznym światem -zaczął się strasznie
śmiać.
✲✲✲
- Znaleźliście dwu ogoniastego? - zapytał się rudy.
- Oczywiście, że tak - odpowiedział jeden.
- Świetnie. A teraz pomożemy temu nędznemu człowiekowi
pozbyć się tego ciężkiego brzemienia - oznajmił szef, wykonując technikę z
pozostałymi.
✲✲✲
W etapie
pierwszym odpadło dużo drużyn, ale więcej podczas drugiej części zawodów.
Dlatego teraz, pozostało niewiele osób. Dopiero w tym momencie, zacznie się
prawdziwa rywalizacja.
Na pierwszy
ogień poszła Hinata. Bardzo się starała, ale przegrała. Następny był jej kuzyn.
Przegrana za przegraną. To ciężka blizna na dumie Neji’ego, jednak musi sobie z
nią poradzić. Potem nadeszła kolej na Matsuri. Jak pech, to pech. Również nie
przeszła dalej. Shikamaru jak zawsze użył mózgownicy i jak dotąd jako jedyny
przeszedł dalej. Kolejną bitwę toczył ktoś z wioski wodospadu i skały. Czas
szczególnie dłużył się Naruto. Był niecierpliwy, fakt. Wkurzył się i poszedł do
stoiska z pamiątkami. Miał pecha, bo sprzedawca nie mówił japońską mową.
- Cześć. Chciałbym kupić pamiątkę - gościu tylko się
na niego patrzył. - Co? Nie rozumiesz? Hmm.... - wyciągnął pieniądze i mu
pokazał. Od razu zabrał 100 jenów i wcisnął blondynowi mini podobiznę Tsunade,
ale z głową na sprężynce. - O nie, nie, nie, nie. Wziąłeś moje sto jenów, a tu
pisze, że to kosztuje dwa. Oddawaj kasę złodzieju!! - krzyknął wkurzony Naruto,
próbując, złapać sprzedawcę.
Chwycił go za ubranie, ale temu udało się uciec,
pozostawiając ciuchy w rękach błękitnookiego, uciekając na golasa. Ninja
próbował go znaleźć, ale to mu się nie udało. Zrezygnowany wrócił na pole
bitew.
- Ej... Ehehehehe, Sakurcia-chan, czy czasem, tak
przypadkiem…. Nie widziałaś, uciekającego, nagiego faceta ze stoma jenami w rękach?
- zapytał bezmyślnie Naruto.
- Że co, Naruto? Słońce ci za mocno przygrzało w ten
głupi łeb i bredzisz? Jeśli chcesz wiedzieć, to nie, a teraz skup się na
zawodach, a nie na... uciekających facetach... - powiedziała dziewczyna.
Naruciak jednak nie miał zamiaru się poddać. Chodził i pytał wszystkich.
Wściekli przychodzili z zażaleniami do Haruno, a ta obiecywała, iż to się
więcej nie powtórzy. Znalazła blondyna i oczywiście przyłożyła mu brutalnie.
Ale może przynajmniej jakiś czas będzie spokój. Może? Nie! Przy Naruto nie
będzie nigdy spokoju.
- Co to za głupek... Pff....Uciekający,
nagi.... Eeee... to niemożliwe. Muszę się skupić - myślała, ale w tym
momencie przebiegł jej przed oczami ten gostek, a za nim Naruto. Teraz to była
nieco zszokowana.
- Czy coś się stało? - zapytał czerwonowłosy.
- Nie, nic -
próbowała go wyminąć, ale to się jej nie udało.
- Mnie się nie da oszukać. Wiem, co się dzieje dookoła
mnie, bo widzę. Jeśli nie chcesz, nie mów. Ale kiedy zmienisz zdanie, masz
jeszcze z kim porozmawiać, bo wiem, że ze mną możesz nie chcieć - powiedział,
przechodząc obok zdezorientowanej Sakury.
- To nie tak, że nie chcę, tylko.... Każdy ma własne
problemy, z którymi sobie radzi, ja też tak muszę - powiedziała dziewczyna. - A
poza tym, nie chcę martwić przyjaciół, bo oni od tego nie są.
- Czyżby? Przyjaciele są po to, by w trudnej dla nas
chwili był ktoś, kogo się poradzimy, kto nas wesprze i pomoże. Przyjaciółmi nie
będą się nazywać osoby, które sobie nie ufają, nie wspierają się, nie pomagają
sobie i skazują przyjaciela na samotność. Oto właśnie chodzi w przyjaźni. O
wzajemne relacje ze sobą, pomaganie sobie, wspieranie się i dotrzymywanie
towarzystwa - powiedział Naruto, który pojawił się nie wiadomo skąd.
- Możliwe, jednak... Ja sobie z tym sama poradzę -
powiedziała Sakura, ruszając za barierki. Jednak wzięła sobie do serca słowa
przyjaciela, bo tylko o nich już teraz myślała. Nie mogła się na niczym skupić,
przez co przegrała walkę. Gaara też zastanawiał się nad znaczeniem słów
blondyna, ale wyszedł na spotkanie z Uchihą na polu bitwy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz