środa, 8 sierpnia 2012

Rozdział 16


Podkład

✲✲✲

          Ciężki trening, a mimo to nic jej nie dawał. Ćwiczyła i ćwiczyła, ale szło jej powoli. Sama nie wiedziała już, co ma robić. Postanowiła, że będzie cierpliwa i silna. Musi jeszcze być bardziej uśmiechnięta i pełna życia tak, jak dawniej. Przyjaciele nie mogą się o nią martwić, w końcu mają własne problemy.

✲✲✲

         Rozpoczął się trzeci etap. Teraz liczy się tylko wygrana. Będzie kilka walk. Nie może być 50 zwycięzców. Trzeba wyłonić tych najlepszych. 

✲✲✲

          Zaczęło się. Będzie, co ma być. Nie mam szans, ale może kiedyś, po ciężkich treningach będę silna. Wszystko jest możliwe.

✲✲✲

         Walka toczyła się za walką. Wszystko szło po myśli Tsunade, ale nie zawsze sprawy układają się według naszych myśli.

✲✲✲

- Jak się czujesz? - zapytał się Yamato.
- Czuję się lepiej, a rany się prawie całkowicie zagoiły. Kiedy wracamy do Konohy? - zapytał Sai.
- Za kilka dni lub może nawet jutro. Nie wiem jeszcze. A kiedy byś chciał i dlaczego tak bardzo ciągniesz do wioski, co? Aaaa... No tak, Konoha przyzywa. Wiem, o co chodzi - odpowiedział sobie.
- Chcę jak najszybciej i masz rację - westchnął chłopak.

✲✲✲

- Orochimaru-sama?
- O co chodzi Kabuto? - zapytał się.
- Jesteś pewny, że do nas przyjdzie? - zapytał się chłopak.
- Oczywiście. Potrzebuje siły do spełnienia zemsty. Kiedy nie będzie miał wyjścia, pojawi się tutaj. A poza tym, moi ludzie go obserwują - odpowiedział sannin.
- Jak uważasz. Prawie bym zapomniał. Czas na twoje leki - powiedział, podając je swojemu panu.
- Ehh... Prawie zapomniałem - odpowiedział, odbierając je od swojego medyka. - Już niedługo do mnie przyjdzie. Po treningu przeniosę się w jego ciało i będę rządził tym nędznym światem -zaczął się strasznie śmiać.

✲✲✲

- Znaleźliście dwu ogoniastego? - zapytał się rudy.
- Oczywiście, że tak - odpowiedział jeden.
- Świetnie. A teraz pomożemy temu nędznemu człowiekowi pozbyć się tego ciężkiego brzemienia - oznajmił szef, wykonując technikę z pozostałymi.

✲✲✲

W etapie pierwszym odpadło dużo drużyn, ale więcej podczas drugiej części zawodów. Dlatego teraz, pozostało niewiele osób. Dopiero w tym momencie, zacznie się prawdziwa rywalizacja.
Na pierwszy ogień poszła Hinata. Bardzo się starała, ale przegrała. Następny był jej kuzyn. Przegrana za przegraną. To ciężka blizna na dumie Neji’ego, jednak musi sobie z nią poradzić. Potem nadeszła kolej na Matsuri. Jak pech, to pech. Również nie przeszła dalej. Shikamaru jak zawsze użył mózgownicy i jak dotąd jako jedyny przeszedł dalej. Kolejną bitwę toczył ktoś z wioski wodospadu i skały. Czas szczególnie dłużył się Naruto. Był niecierpliwy, fakt. Wkurzył się i poszedł do stoiska z pamiątkami. Miał pecha, bo sprzedawca nie mówił japońską mową.
- Cześć. Chciałbym kupić pamiątkę - gościu tylko się na niego patrzył. - Co? Nie rozumiesz? Hmm.... - wyciągnął pieniądze i mu pokazał. Od razu zabrał 100 jenów i wcisnął blondynowi mini podobiznę Tsunade, ale z głową na sprężynce. - O nie, nie, nie, nie. Wziąłeś moje sto jenów, a tu pisze, że to kosztuje dwa. Oddawaj kasę złodzieju!! - krzyknął wkurzony Naruto, próbując, złapać sprzedawcę.
Chwycił go za ubranie, ale temu udało się uciec, pozostawiając ciuchy w rękach błękitnookiego, uciekając na golasa. Ninja próbował go znaleźć, ale to mu się nie udało. Zrezygnowany wrócił na pole bitew.
- Ej... Ehehehehe, Sakurcia-chan, czy czasem, tak przypadkiem…. Nie widziałaś, uciekającego, nagiego faceta ze stoma jenami w rękach? - zapytał bezmyślnie Naruto.
- Że co, Naruto? Słońce ci za mocno przygrzało w ten głupi łeb i bredzisz? Jeśli chcesz wiedzieć, to nie, a teraz skup się na zawodach, a nie na... uciekających facetach... - powiedziała dziewczyna. Naruciak jednak nie miał zamiaru się poddać. Chodził i pytał wszystkich. Wściekli przychodzili z zażaleniami do Haruno, a ta obiecywała, iż to się więcej nie powtórzy. Znalazła blondyna i oczywiście przyłożyła mu brutalnie. Ale może przynajmniej jakiś czas będzie spokój. Może? Nie! Przy Naruto nie będzie nigdy spokoju.
Co to za głupek... Pff....Uciekający, nagi.... Eeee... to niemożliwe. Muszę się skupić - myślała, ale w tym momencie przebiegł jej przed oczami ten gostek, a za nim Naruto. Teraz to była nieco zszokowana.
- Czy coś się stało? - zapytał czerwonowłosy.
- Nie, nic  - próbowała go wyminąć, ale to się jej nie udało.
- Mnie się nie da oszukać. Wiem, co się dzieje dookoła mnie, bo widzę. Jeśli nie chcesz, nie mów. Ale kiedy zmienisz zdanie, masz jeszcze z kim porozmawiać, bo wiem, że ze mną możesz nie chcieć - powiedział, przechodząc obok zdezorientowanej Sakury.
- To nie tak, że nie chcę, tylko.... Każdy ma własne problemy, z którymi sobie radzi, ja też tak muszę - powiedziała dziewczyna. - A poza tym, nie chcę martwić przyjaciół, bo oni od tego nie są.
- Czyżby? Przyjaciele są po to, by w trudnej dla nas chwili był ktoś, kogo się poradzimy, kto nas wesprze i pomoże. Przyjaciółmi nie będą się nazywać osoby, które sobie nie ufają, nie wspierają się, nie pomagają sobie i skazują przyjaciela na samotność. Oto właśnie chodzi w przyjaźni. O wzajemne relacje ze sobą, pomaganie sobie, wspieranie się i dotrzymywanie towarzystwa - powiedział Naruto, który pojawił się nie wiadomo skąd.
- Możliwe, jednak... Ja sobie z tym sama poradzę - powiedziała Sakura, ruszając za barierki. Jednak wzięła sobie do serca słowa przyjaciela, bo tylko o nich już teraz myślała. Nie mogła się na niczym skupić, przez co przegrała walkę. Gaara też zastanawiał się nad znaczeniem słów blondyna, ale wyszedł na spotkanie z Uchihą na polu bitwy.   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz