środa, 8 sierpnia 2012

Rozdział 17


Podkład

✲✲✲

Ciemność... to było to, co teraz widziałam. Nie miałam pojęcia, czy żyję, czy może nie. Nic nie pamiętałam. Byłam pogrążona w całkowitej ciszy i czerni. Jako małe dziecko zawsze spałam z zapalonym światłem. Bałam się jej i tego, że w nocy, może spotkać mnie jakaś krzywda tak, jak moją ciotkę. Zawsze byłam egoistką, niektórzy pewnie tak uważają. Kiedyś możliwe, że taka byłam. Jednak teraz wiem, że zmieniłam swoje postępowanie i stałam się nieco lepszym człowiekiem. Ból jest częścią życia każdego człowieka, a shinobi’ego od narodzin do końca życia.
To, co wtedy czułam... Nie potrafię opisać jak wielki ból poczułam. Nie tylko na ciele, ale i w sercu. Kiedy odzyskałam świadomość, było już po wszystkim. Ciągle byłam ratowana, jednak nigdy nie podziękowałam. Cały czas go nie doceniałam, on mnie nie obchodził. Interesowałam się jedynie Sasuke. Naruto dla mnie się nie liczył. Wiem, że popełniłam błąd, ale mam okazję się do niego przyznać i go naprawić. Teraz będę musiała pomóc wszystkim potrzebującym, wybaczę krzywdy, które mi wyrządzono, odwdzięczę się przyjaciołom. Będę znowu uśmiechniętą Sakurą, jednak tylko na zewnątrz, bo w sercu nadal czuję tą pustkę, która nie jest wypełniona.
Obudziłam się pod drzewem. Było mi ciężko wstać, jednak się podniosłam. Próbowałam odzyskać wspomnienia sprzed momentu, zanim zemdlałam. W jednej chwili wszystko stało się jasne. Szara rzeczywistość uderzyła we mnie niczym grom z jasnego nieba. Nie mogłam w to uwierzyć. Znowu zostałam zdradzona. Gaara, jak mogłeś? I jeszcze ty?
Wtem... W jednej chwili zauważyłam leżącego na ziemi rannego Naruto, a nieopodal dalej Gaarę. Nie wiedziałam, co mam zrobić. Jednak to nie był ani czas, ani miejsce na zastanawianie się. Szybko do nich podbiegłam i zaczęłam robić to, co do medyka należało, nawet, kiedy byłam taka słaba. Straciłam całkowicie chakrę, aby im pomóc. I znowu poczułam, że odlatuję. Zanim całkiem straciłam przytomność, usłyszałam jeszcze, jak Naruto krzyczy moje imię i …  ktoś mnie łapie.

✲✲✲

Nie wiem, kiedy doszło do walki między mną, a no Sabaku, jednak pod wpływem impulsu zaatakowałem, by bronić przyjaciółkę i to, co dla mnie najważniejsze. Ochrona nie tylko jej, ale i pozostałych, to był teraz mój priorytet. Sam nie wiedziałem dokładnie, co mam robić, gdy shinobi z Suny zaatakowali, więc improwizowałem. Moje zdezorientowanie szybko minęło i ruszyłem, aby bronić to, co kocham. W pewnym momencie Kankuro i Temari, podtrzymując nieprzytomnego Gaarę, zaczęli się kierować w stronę lasu. Miałem zamiar iść za nimi, ale trzeba przecież pomóc rannym. Dopiero potem, Tsunade kazała iść mi, Sakurze i psu tropiącemu Kakashiego - Pakkun’owi. Najlepsze było, jak powiedział, że używa tego samego szamponu, co Sakurcia (Ten zapach... Nic nie zauważyłem do tej pory, ale... Ty... używasz tego samego szamponu co ja. To zapach zielonego kwiatu... Jestem tego pewny!). Później, przed nami toczyła się walka i przez to musieliśmy iść naokoło, tracąc sporo czasu. Sasuke pewnie już z nim walczył. Nie mogłem dopuścić do tego, żeby był lepszy ode mnie, w końcu jestem najwspanialszym shinobi’m w Konoha. No więc dalej, udało nam się dogonić tym razem samego Gaarę i Sasuke, który się ukrywał. To, co tam jeszcze zobaczyłem było... W każdym razie, przestraszyłem się. - Więc to jest Shukaku - pomyślałem. W jednej chwili zauważyłem z moimi towarzyszami, jak no Sabaku rzuca Uchihą, a ten ląduje nieprzytomny na jednej z gałęzi drzew, których było tutaj pełno, bo to był las, więc to jest oczywiste, że są drzewa. Sakura natychmiast ruszyła mu na pomoc, ale jej się to nie udało. Złapał ją i zemdlała. Teraz walka toczyła się pomiędzy nami. W końcu puścił Sakurcię. Szczęście, że Sasuke się ocknął i ją złapał. Za chwilę zniknął mi z oczu. Pewnie pobiegł do wioski po ANBU czy coś, a może nie do wioski? Nie jestem pewien. W każdym razie nie widziałem go już później, no nic. Nie będę dalej drążył tego tematu. Udało mi się pokonać Gaarę. Szok. Hmm... podczas walki i wtedy, kiedy obaj leżeliśmy, wytłumaczyłem mu to, dlaczego ratowałem przyjaciół, że przyjaźń i miłość jest najważniejsza, że nie można nienawidzić i kochać wyłącznie siebie, no i takie tam inne rzeczy. Myślę, iż się zastanowi nad moimi słowami. Wtem, zauważyłem, że Sakura do mnie podeszła i leczyła, i mnie, i Gaarę. Nie patrzyła na siebie tylko na nas. Nagle straciła przytomność.

✲✲✲

Pokonał go, a ja nie byłem w stanie. Jak to możliwe? Nawet Lee to się prawie udało, a mnie nie. No, ale prawie robi wielką różnicę. Muszę najwyraźniej więcej trenować, jednak trening bez dobrego nauczyciela jest niczym. Chyba nie będę mieć wyjścia i pójdę do Orochimaru. Nie mam tu nikogo, na kim mi zależy, a wioska mnie mało interesuje. Jak to wszystko się skończy, pójdę do niego. Choćby mnie ścigali, a potem nienawidzili - myślał Sasuke, który widział całą bitwę. Potem ruszył do Szpitala w Konoha Gakure, patrząc wyłącznie na siebie.

✲✲✲

Ja wiedziałam, że ich coś łączy. Tak być nie może. Przysięgam Sakuro Haruno, jak tutaj stoję na tym... ee... mrowisku? Aaa!!! – krzyczała, odsuwając się od owego mieszkanka mróweczek i otrzepując je z ubrania. - No więc na czym stanęło? A tak? Przysięgam Sakuro Haruno, że się zemszczę. Dostaniesz to, na co zasłużyłaś, próbując mi odebrać Gaarę i... przez ciebie weszłam w to mrowisko! Nie daruje ci tego!

✲✲✲

Utrata przytomności Sakury nie trwała długo. Ocknęła się chwilę po wydarzeniu i to, co zobaczyła naprawdę ja zdziwiło. Pierwszą rzeczą, a raczej osobą, którą zobaczyła przez swoje zielone oczy był on. Czerwonowłosy chłopak z Suny. Czuła się wspaniale w jego ramionach, a zarazem słabo i dziwnie. Miał takie piękne, turkusowe oczy, był też niezwykle przystojny. Mimo, iż tego nie zauważyła wcześniej. Bardzo jej się podobał i nadal... go bardzo lubiła, a nie nienawidziła.

✲✲✲

To, co mi mówił Naruto, ja... w końcu coś zrozumiałem. Teraz byłem pewien, że źle postępowałem. Zmienię się. Chcę... być taki jak ON. Mimo wszystko, ja nigdy nie zrozumiem kobiet. Dlaczego Sakura mi pomogła? Nie wiem, ale kiedy zemdlała, złapałem ją. Musiałem się w końcu jakoś jej odwdzięczyć. Choć, to i tak za mało. Ale czy tylko o to chodziło? Jest taka... delikatna, wcześniej tego nie zauważyłem. Może dlatego, że zawsze była taka niezależna na zewnątrz. W sumie, to jest nawet piękna. Ale co ja będę ględzić, jak potłuczony, o rozbitym kurzym jajku? O...! No w końcu się budzi. I znowu to jej spojrzenie, które przeszywa mnie na wylot i … rumieńce na twarzy? Tylko z jakiego powodu?

- Sakura - chan nie wstawaj! - Taa i tak będę sobie leżeć w ramionach Gaary, żeby wszyscy nas zobaczyli i kto wie, co sobie pomyśleli. Co za geniusz! - myślała Sakura. - Straciłaś dużo chakry. Możesz znowu... - nie skończył Naruto.
- Nic mi nie będzie. Jest już wszystko dobrze, mam nadzieje, że z wami też. I dziękuję wam obu, a teraz, już pójdę. Muszę podziękować jeszcze Sasuke – powiedziała, wstając i oddalając się od nich.
- Mam złe przeczucia - powiedział Naruto.
- Pójdę kawałek za nią. W końcu w kierunku, w którym poszła jest hotel, gdzie się zatrzymałem z rodzeństwem i sensei'em - powiedział Gaara, idąc w kierunku zachodnich uliczek.- Muszę jeszcze porozmawiać z Hokage, tak samo, jak pozostali - dodał na odchodnym.


Ehhh... sama nie wiem, co mam już myśleć. Ta cała sytuacja... Nie ważne, muszę znaleźć i podziękować Sasuke za ratunek - myślała zielonooka.
- Tak, jak myślałam - rozległ się głos. - Nie dopuszczę do tego, czego ty chcesz landryno - mówił ktoś.
- Matsuri? To ty? O co ci chodzi? - pytała.
- Szybko się domyśliłaś, ale nie udawaj głupiej. Wiem, co planujesz, ale nie dopuszczę do tego, abyś owinęła sobie Gaarę wokół palca tak, jak to zrobiłaś z Naruto czy Lee. On jest mój i nie pozwolę ci go sobie odebrać! - mówiła dziewczyna, próbując zaatakować.
- Co? Czyś ty zmysły postradała? – mówiła, omijając ataki, ale nie było jej łatwo się bronić bez chakry i amunicji, którą straciła podczas dzisiejszych zawodów.
- To, co słyszałaś, teraz poniesiesz za to karę – mówiła, znowu atakując i wykonując pieczęcie.
Sakura nie wyminęła owego ataku, brakło jej sił. Upadła na ziemię i czekała na ostateczny cios, ale on się nie pojawił. Co zauważyła przed sobą? Ścianę z piasku - To niemożliwe. On znowu mnie ratuje - pomyślała.
Naruto miał racje - pomyślał, po czym powiedział stanowczo. - Wystarczy już tego Matsuri. Porozmawiamy o twoim zachowaniu potem. Idź do hotelu.
- Ale...
- Nie ma żadnego, ale. Rób, co mówię - powiedział. Nie miała wyjścia i poszła wściekła, przeklinając pod nosem i przysięgając, że ją dorwie.
- Nic ci nie jest? - skierował swoje pytanie do Haruno.
- Oprócz kilku ran, to nic. Dziękuję - powiedziała wdzięcznie, kłaniając się do połowy.
- To dobrze, że nic ci się więcej nie stało. Przepraszam za nią. Może w ramach przeprosin, dasz się gdzieś zaprosić? - zapytał, co ją  zdziwiło.
- Nie wiem. Może tak, a może nie. Na razie muszę lecieć i na prawdę, dziękuję ci – mówiła, biegnąc. Chłopak tylko się odwrócił i poszedł. Był nieco rozczarowany, ale się nie zrażał. 

W końcu wyszedłem z tego dennego szpitala. Ile można czekać, żeby zrobili coś ze skręconym nadgarstkiem, co? - wkurzał się Uchiha.
- Sasuke - kun! - krzyczała dziewczyna.
- Teraz Sasuke - kun? Idź do tego swojego pustynnego dziwaka – powiedział, odchodząc i zostawiając zszokowana dziewczynę.
On jest chyba na prawdę zazdrosny. Ipp... Zaraz, zaraz... Z Sasuke już skończyłam. Nie ma teraz u mnie żadnych szans. Niech się wypcha. Dałam mu spokój, więc w tej chwili oczekuję od niego tego samego. Oto nowa Sakura Haruno, która znajdzie prawdziwą miłość, tym samym zapełniając tą nieznośną pustkę w sercu. Tak. Oto moje nowe postanowienie, a tamto cofam. Jednak, teraz liczy się dla mnie trening i jeszcze raz trening. Będę cieszyć się z życia i nie pozwolę Sasuke wejść w drogę. Żegnaj… Uchiha… Dostaniesz w końcu to, na co zasłużyłeś - myślała zaciekle Sakura.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz