Podkład ♫
✲✲✲
Po skończeniu
przygotowań wyruszyli małą grupką. Nie powinno iść przecież z tysiąc ludzi.
Toby była głupota. Temari z nimi nie wyruszyła. Udała Siudo Konohy, oczywiście
bez zgody pana Kazekage. Chciała zobaczyć Shikamaru.
Więc poszli
sobie taką grupką. Przeszli szybko przez pustynię. Po dniu drogi byli już
niedaleko wioski deszczu. Zmierzali do Yuuki Gakure. Wioska Śniegu była jedną z
najbardziej podejrzanych wiosek. A dlaczego? Ponieważ tutejsza księżniczka
pragnęła, aby jej miasto stało się jeszcze silniejsze. Schinobi tam mieli
potężne jutru. Hyuuton to w końcu nie byle jaki żywioł. Yuki nigdy się nie
udzielała, a ninja z tamtych terenów pokrytych śniegiem, nie ukazywali się ani
razu poza obszarem, gdzie grunt było mocno zamarznięty. W sumie i tam panowało
lato. Zima mogła trwać jakiś czas, a gdy znudziła się księżniczce, zmieniała ją
na okres cieplejszy. Trudne czasy tam panujące jak się wydaje, minęły już
dawno. Jednak, czy to prawda, czy tylko pozory? Pogoda zaczynała się pogarszać.
Ściemniało się i zachmurzało. Jednak z ponurego i posępnego nieba nie spadła
ani jedna kropla deszczu. Rozbili obóz i odpoczywali. Nie będą szli przecież
nocą i to z Kazekage, tak nie wypada.
- Kazekage – sama – zaczął Kiba. –
Jaki jest plan? Gdzie zmierzamy i co zamierzasz zrobić?
- Idziemy do najbardziej podejrzanej
wioski pod pretekstem odpoczynku. Sakura… - w tej chwili spojrzał na nią. –
Będziesz przez ten czas udawać moją żonę. Wtedy nie będzie nic dziwnego w tym,
że chcemy odpocząć po tym marszu, w końcu jako twój mąż będę musiał dbać o
ciebie. Będą sobie zdawać sprawę z tego, że jako Kazekage mam mnóstwo spraw, no
i też nie mamy dla siebie czasu, dlatego wybraliśmy się tam z dala od
wszystkiego, aby pobyć razem – powiedział, wpatrzony w nią. – Wysłałem im już
list z powiadomieniem – dodał, odwracając wzrok.
- Rozumiem. Zgoda. Gdzie w ogóle
zmierzamy? – zadała takie samo pytanie, co Kiba.
- Do Yuuki Gakure. Rada Suny i
Konohy stwierdziła, że oni mogą za tym stać – powiedział czerwono włosy.
- Wioska Śniegu? – powiedziała
zdziwiona Ino.
- A ty kogo podejrzewasz, Kazekage -
sama? – zapytał Sai.
- Nie mogę nikogo oskarżać
bezpodstawnie – odpowiedział.
Posiedzieli
jeszcze sporo czasu. Matsuri cały czas siedziała naburmuszona pod drzewem i
miała swój morderczy wzrok wbity w Sakurę. Nie włączała się w konwersację.
Wymyślała jedynie coraz to nowsze sposoby na to, jak można by się pozbyć
Haruno. Ale po jakimś czasie i ona się położyła. Przy ognisku siedziały w sumie
trzy osoby. Sakura nie chciała zostawać sam na sam z Gaarą, bo przecież nie po
to tyle czasu unikała z nim rozmowy, całą drogę starała się to robić i jak na
razie wychodziło świetnie. Ale na długo to się jej nie opłaciło. Miała stanąć
na warcie jako pierwsza, a Kazekage jakoś specjalnie na śpiącego nie wyglądał.
W końcu stało się to, czego tak bardzo się obawiała, zostali sam na sam. Haruno
wiedziała, że trzeba będzie wreszcie porozmawiać. Wszystko jest ok., jeśli nie
ma kontaktu bezpośredniego. Pośrednio? To jej odpowiadało. Ale prędzej czy
później musiało do tego dojść. W jednym momencie Sai oświadczył, że idzie się
położyć i przyjdzie ją później zmienić. Nastała cisza, przerywana strzelaniem z
ogniska i odgłosem grzmienia. Gaara siedział spokojnie z zamkniętymi oczami w
pozycji do medytacji. Gdy tylko Sai zniknął w namiocie, jego powieki się
podniosły, ukazując przy tym ten piękny turkusowy kolor tęczówek. Można było
patrzeć w nie bez końca. Były takie tajemnicze i przenikliwe. Hipnotyzowały
swoim blaskiem.
- Sakura, dobrze wiesz, że w końcu
musimy o tym porozmawiać – padło z jego ust po jakimś czasie.
- Nie musimy o niczym rozmawiać. To,
co się wydarzyło to był zwykły przypadek. Nic więcej – powiedziała wstając i
próbując się nieco oddalić. Jednak nie dała rady, ponieważ Kazekage w jednej
chwili znalazł się przy niej i nie pozwolił, aby gdziekolwiek szła. – Zostaw
mnie.
- Nie – powiedział.
- Tak – nie dawała za wygraną.
- Nie – ponowił odpowiedź.
- Masz bardzo mocne argumenty, a
twoja riposta jest nieprzewidywalna. Przy mojej retoryce każdy padał już przy
drugim „tak”, ale widzę, że z ciebie twardy zawodnik – powiedziała dziewczyna,
na co chłopak nieco się rozpromienił.
- Masz rację. Zapomnijmy o tym, co
było i chodźmy do przodu drogą życia – odpowiedział chłopak.
Sakura… Nie ma mowy…. Jeszcze
zobaczymy…. Nie pozwolę sobie na takie coś. Mogę mówić jedno, ale myślę i robię
drugie w tej sytuacji!
Noc mijała
spokojnie. Nie było ani jednego ataku. To dobrze wróżyło. Z rana ruszyli w
dalszą drogę. Dużo czasu nie mieli, więc przyspieszyli.
Czasami dręczy
nas to, czy dobrze coś zrobiliśmy. Bo w końcu każdy jest kowalem własnego losu.
Trzeba tylko umieć go wykuć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz