poniedziałek, 22 grudnia 2014

Rozdział 41

Podkład


Ogień… Podpalił dom i uciekł. Nie wiedziała, co ma zrobić. Była pewna, że zginie. Ale to się nie zdarzyło. Takeshi… Po raz pierwszy to on ją ratował, nie ona jego. Znaleźli się na zewnątrz. Cała trójka patrzyła jak ogień wszystko chłonie.
- Właśnie dlatego mówiłam ci, ojcze, że nie powinieneś był go sprowadzać – rzekła Gemmei.
- Anie nigdy nikogo nie słuchasz. Mało co nie zginęliśmy. No ale to może by było lepiej, żadna strata w końcu, prawda? – wściekł się Takeshi. W tym momencie dziewczyna straciła przytomność.

✲✲✲


Teraz jego celem miła być Konoha. Jej destrukcja raz na zawsze. Odbudowywali się? To dobrze. Będzie miał co zniszczyć. Jednak na razie usiał czekać na to, aż jego oczy się zagoją, a prace zakończą. Nie miał wyjścia. Wielka Wojna Shinobi… Rozpocznie się czy też i nie?


✲✲✲


- Hinata, TenTen, Lee, Neji, Shino. Choji! Jest tu ktoś? – wołał Naruto. – Gdzie oni się podziali? – szedł spojnie, zastanawiając się. Nagle wszyscy wyskoczyli i zwalili go z nóg. – Co wy wyprawiacie?
- Jak to co? Jeszcze nie uczciliśmy twojego awansu – rzekł Lee.
- No właśnie. Idziemy coś zjeść – rzekł Akimichi.
- Wiecie… To nic pewnego. Na razie zastępują babunię – odparł. – Jest jeszcze Konohamaru…
- Ty teraz nie myśl, idziemy i już – odparła TenTen.
- Właśnie – poparła Hinata.
- Już, już, bo jak nie, to idę dalej trenować – planował Neji.

✲✲✲


Patrzyli na siebie. Nikt nie atakował. Ogień… Znów to samo.
- Czy coś nie tak, skarbie? – zapytał z sarkazmem, poruszając delikatnie zapalniczką to w prawo, w lewo. Wzrok dziewczyny podążał za płomieniem. Wyglądała, jak zahipnotyzowana.
- Nie nazywaj jej tak – wściekł się Takeshi.
Ze swoim lękiem zmierzysz się prędzej, czy później. Musisz dać wtedy radę – przeszły jej przez myśl słowa sensei. Jak zwykle miał rację. Co miała teraz robić? Wiedziała, że będzie ciężko.
- Skąd wiedziałeś? – zadała pytanie.
- Pamiętam, jak zawsze trzymałaś się z dala od ognia. Zaintrygowało mnie to i w końcu zrozumiałem. Cały czas z dala od ciepła. Nie możesz się do niego zbliżyć, bo twoja moc ci na to nie pozwala – odparł bez namysłu. Dziewczyna była wściekła jak i zdezorientowana. Nie mogła mu tego pokazać. Nie mógł poczuć tej satysfakcji. Nie mógł… Musiała szybko zaczął działać, bo w innym wypadku źle to wszystko się kończy. W jednej chwili użyła techniki wiatru. Przeciwnik najwidoczniej był gotowy na atak. Nie dał się jednak. Użył ziemnej techniki.
- Takeshi, to moja walka – odparła. Spojrzał an nią i po chwili usunął się nieco. Był gotowy, aby rzucić się do pomocy w każdej chwili.
Zaatakował ją. Kopnął, jednak zablokowała atak. Później próbował uderzyć ją w twarz z pięści, jednak to również mu się nie wydało, gdyż pochwyciła cios i kopnęła go w brzuch. Zdenerwował się i rzucił shurikeny. W tym czasie wyjął katanę i ruszył na nią. Dziewczyna wyjęła kusarigami. Natarli na siebie. Oddawali cios za ciosem.
W pewnym momencie dziewczyna użyła techniki ziemi, aby unieruchomić przeciwnika, jednak odskoczył. Próbowała kontratakować, ale to się znowu nie udało. Postanowiła użyć jutsu. Ostatecznie nie miała wiele do stracenia. Wiedziała, że musi go złapać i żywego sprowadzić o wioski. Próbował ją uderzyć, jednak mu się to nie udało Bariera lodowa chroniła ją niczym najlepszy przyjaciel.
- Hōsenka no Jutsu! – użył techniki. Ogniste kule uderzyły znienacka wprost w jej barierę. Upadła, jednak zaraz wstała. Jej poparzona ręka już po chwili była całkiem wygojona. Na skórze nie został żaden ślad.
- Hm.. Widzę, że jesteś dużo lepsza. Zyskujesz coraz większa moc, ale dzisiaj twój żywot się zakończy.


✲✲✲


Wyczułem chakrę. Ktoś walczył. Czyżbym wplątał się w jakieś bagno? Ahh… Przejdę obok. To Też dobry pomysł. Nie mogę marnować czasu. Dokończę swój plan. Popamiętają… Zemsta Uchiha zakończy się sukcesem.

✲✲✲


Wkurzenie Gaary osiągnęło maksimum. Używał swoich najlepszych  najpotężniejszych technik, a inni shinobi mu pomagali. W końcu obaj przeciwnicy padli z wycieńczenia. Ninja poczuli ulgę i odetchnęli. Musieli zebrać siły w razie kolejnych nieprzewidzianych sytuacji.
Wtem w jednym momencie ciało Gemmei przeleciało i łamiąc kilka drzew, zatrzymało się na skale.
- I co? Nadal jestem takim tchórzem? – zapytał Iraki.
- Temee!! – krzyknął Takeshi. Ciało dziewczyny upadło na ziemię.
- Nie! To moja walka! – krzyknęła pewnie. – Powinnam to była zrobić wtedy, w nocy. Miałam okazję, ale chciałam ci dać szansę. Ojciec miał rację… Zero litości. Nie można czuć, trzeba myśleć będąc shinobim! – krzyknęła Fukao, wstając. Wszyscy przyglądali się temu wszystkiemu z zaciekawieniem.
- Nie zdajesz sobie sprawy z tego, co przeżyłem! Dodatkowo brak akceptacji w waszej strony…
- Jesteś słaby – stwierdził Takeshi. – Wybacz Gemmei, ale to też moja walka. Użyjemy naszej techniki. To wszystko, co możemy teraz dla niego zrobić. On… Nie wróci – powiedział. Dziewczyna spojrzała posępnie, jednak po chwili jej twarz przybrała zwykły wyraz.
- A więc nasze Hijutsu – Kōri-zō! – w tym momencie oboje wykonywali pieczęci. Przeciwnik również. W jednym momencie nastąpił wybuch i nie było nic widać. O chwili dopiero oczom ninja ukazał się dziwny widok. Mozai został uwieziony w lodzie i osłonięty barierą z wody. Po chwili pękło jak bańka mydlana i zniknęło. Dziewczyna była cała poparzona, a jej skóra, która przypominała kryształki lodu – poodpadała. Chłopak był tylko trochę poturbowany. I wtem…  Gemmei upadła. Jedna łza… Zauważyła ją tylko Sakura. Jedna kryształowa łza wypłynęła z jej oczu, które zaraz potem się zamknęły.
- Kuso! Hiroki! Koji! Musimy ją stąd zabrać. Ona tego nie przeżyje. Jest zbyt poparzona ! – krzyknął Hakiro. W jednym momencie zniknęli wszyscy, zostawiając szok i zdezorientowanie.

- I co widzisz? – zapytała.
- Cierpienie – odparł.
- I co? – zadała ponownie pytanie.
- Zmienię to kiedyś, obiecuję, Gemmei!
- Iraki.. Nie bądź śmieszny…


A teraz znowu ta pustka. Odejdź. Spoczywaj w spokoju drogi towarzyszu. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz